Najnowsze wpisy ⇓   Masa krytyczna   AUTOkarykatury

Od kiedy w dzieciństwie zdołałem pokonać strach przed przewróceniem się na tym dwukołowym pojeździe ;-), jazda na rowerze bardzo mi się spodobała. Jakoś jednak tak się złożyło, że nie miałem okazji zdać wówczas egzaminu na kartę rowerową, który pozwoliłby mi samodzielnie poruszać się po ulicach miasta. Wdepnąłem w przemieszczanie się autobusami i tramwajami MPK, i tak już zostało na wiele lat... Dużo czasu musiało upłynąć, aby dawne pragnienia obudziły się i zostały urzeczywistnione...

W końcu jednak już od ładnych parunastu lat poruszam się po Krakowie prawie wyłącznie na dwóch kółkach (rocznie przejeżdżam ok. 5 tys. kilometrów) i sprawia mi to ogromną satysfakcję. Zalety roweru jako środka transportu w mieście są - przynajmniej wśród rowerzystów i sympatyków rowerów - ogólnie znane; można o nich poczytać np. na bardzo wartościowej stronie Marcina Hyły Miasta dla Rowerów. Przypominamy to zresztą na każdej masie krytycznej: rower nie stoi w korkach, umożliwia wjazd w miejsca niedostępne dla samochodów (np. na Rynek w Krakowie ;-)) i jazdę "na skróty", dzięki czemu podróż rowerem zazwyczaj trwa krócej niż komunikacją miejską na tej samej trasie, a niejednokrotnie - z uwagi na korki - także szybciej niż samochodem (może w moim przypadku nie zawsze się to sprawdza, bo nie jeżdżę zbyt szybko, ale znam osoby, które "wyścig" z samochodem wygrywają regularnie...). W porównaniu z komunikacją publiczną, nie mówiąc już o samochodzie, jazda rowerem jest także najtańszym sposobem przemieszczania się: koszt całorocznego utrzymania roweru - biorąc pod uwagę wszelkie przeglądy, naprawy itp. - jest dość istotnie niższy od kosztu biletu okresowego MPK na cały rok, zaś samochód za taką kwotę można byłoby eksploatować zaledwie przez miesiąc czy dwa... To zalety "indywidualne", z punktu widzenia samego rowerzysty. Przyjazność roweru dla całego miasta jako takiego i jego mieszkańców objawia się tym, że rower nie truje, nie hałasuje i zajmuje znacznie mniej miejsca niż samochód - przede wszystkim miejsca do parkowania! Wystarczy spojrzeć, jak ulice w centrum miasta są zastawione samochodami - a zwłaszcza chodniki przy tych ulicach: nie ma już na nich miejsca dla pieszych, czyli dla tych, dla których z definicji te chodniki są przeznaczone. Mimo to oczywiście samochodziarze skarżą się, że samochodu nie ma gdzie zaparkować. Mniej samochodów, a więcej rowerów to korzyści także i dla samochodziarzy: mniej problemów z parkowaniem i mniej korków. Co zaś do trucia i hałasu, wystarczy spojrzeć, jak na chwilę zmienia się miasto przy ulicach, którymi przejeżdża masa krytyczna: gdy tłum samochodów obecny zazwyczaj na ulicy zostaje zastąpiony przez tłum rowerów, od razu robi się ciszej, spokojniej, życie jakby trochę zwalnia bieg i staje się bardziej "dla ludzi"... Więcej ciekawych faktów dotyczących zalet roweru możesz znaleźć w tym artykule, tutaj natomiast ciekawe, trochę żartobliwe podsumowanie tego, czym jest i jaki jest rower...

Dla mnie osobiście natomiast największą zaletą roweru jest ogromne poczucie wolności, jakie daje ten sposób przemieszczania się, poczucie zupełnie nieosiągalne w samochodzie (być może coś podobnego daje motocykl, zresztą coraz częściej myślę właśnie o motocyklu jako uzupełnieniu dla roweru na dłuższe trasy, gdy trzeba wyjechać poza miasto...). Jadąc na rowerze czuje się, że można pojechać dowolną drogą i w dowolne miejsce, podejmując decyzję o tym, którędy jechać, nawet pod wpływem impulsu w ostatniej chwili. Fascynujące jest poza tym eksplorowanie miasta z perspektywy rowerzysty, bo jest to zupełnie inne miasto niż z punktu widzenia samochodziarza czy pasażera MPK. Inna jest zarówno jego "topologia" - jeździ się zupełnie innymi trasami, całkowicie zmieniają się przyzwyczajenia komunikacyjne i pojęcie o tym, co jest daleko, a co blisko - jak też i to, co dostrzega sie po drodze. Znad kierownicy roweru po prostu więcej widać niż zza szyby autobusu czy samochodu: więcej miejsc, gdzie pojawiają sie nowe budowy, więcej billboardów na ulicach, więcej twarzy ludzi... Ogląda się też fragmenty miasta, które kierowca samochodu lub pasażer komunikacji miejskiej odwiedza bardzo rzadko, jeśli w ogóle.

Ciemniejszą stroną roweru jest natomiast to, że wciąż z oporami - choć już coraz bardziej - "przebija" się on do powszechnej świadomości polskiego społeczeństwa jako normalny środek transportu. W 2005 roku, gdy pojechałem na pierwszą w Krakowie masę krytyczną, poruszanie się na co dzień rowerem po mieście było powszechnie traktowane jak jakieś dziwactwo, fanaberia, a potrzeb rowerzystów np. w zakresie infrastruktury drogowej czy miejsc parkingowych ani władze, ani większość "zwykłych" ludzi nie uważała za istotne i warte realizacji. No bo dlaczego mielibyśmy marnowac pieniądze, aby coś robić dla nielicznej garstki dziwaków, którzy zamiast jeździć - jak "każdy normalny człowiek" - samochodami (a jeżeli ich nie stać na samochód - trudno, pozostaje przeznaczona dla obywateli "drugiej kategorii" komunikacja miejska) uparli się na rowery? Rower dla "każdego normalnego człowieka" jest sprzętem sportowo-rekreacyjnym, zabawką na weekendowe wycieczki poza miasto, a nie jeździ się nim do pracy czy do sklepu! Wymyślili sobie jakąś głupotę, to niech nie oczekują, żeby miasto im to finansowało...

Taki stereotyp myślenia nie jest oczywiście tylko problemem polskim. Znamienny jest choćby taki banalny fakt, że przeglądając zawartość katalogu clipartów do popularnego programu graficznego CorelDRAW! rysunki rowerów znajdziemy wyłącznie w kategorii "Sport". W kategorii "Środki transportu" są natomiast prawie same samochody i kilka motocykli. Cóż, typowo amerykański punkt widzenia. I w ten amerykański punkt widzenia przez lata było zapatrzone i "karmiło się" nim także nasze społeczeństwo, jeżeli chodzi o kwestie transportowe - swoistą "monokulturą samochodową" (o owej monokulturze, zwłaszcza w kontekście USA, warto też poczytać na stronie AUTOkarykatury).

Samochód pojawia się w umysłach ludzi niejako automatycznie, gdy mówi się o transporcie, o przemieszczaniu się - nawet przez chwilę nie pomyślą, że może istnieć jakaś alternatywa. Gdy buduje się sklepy, siedziby firm, instytucji, o czym się myśli? O zapewnieniu miejsc parkingowych - oczywiście dla samochodów. Gdy w zimie zasypuje nas śnieg - co jest przedmiotem zainteresowania wszystkich dziennikarzy? To, czy odpowiednie służby zdołają sobie poradzić z odśnieżaniem dróg dla samochodów (pieszy może w tym samym czasie łamać nogi na oblodzonym chodniku, to nie jest temat!). O czym marzy człowiek, który ma dość niepunktualnej i zatłoczonej komunikacji zbiorowej? O własnym samochodzie - nie o jakimkolwiek w ogóle pojeździe (rowerze, skuterze, motocyklu...), tylko właśnie o samochodzie. Pracując na uczelni, często obserwowałem studentów, gdy wychodzili po zajęciach i rozmawiali o dojeździe do domu - istniały w tych rozmowach właściwie tylko dwie, wspomniane już wcześniej, opcje: komunikacja miejska bądź samochód. Może jeden na tysiąc studentów pomyśli o tym, że można byłoby dojeżdżać rowerem... Nawet podręczniki do "wychowania komunikacyjnego" dla dzieci ze szkoły podstawowej zawierają zadania o sytuacjach drogowych zaczynające się od słów "Wyobraź sobie, że jesteś kierowcą samochodu...", co jest zupełnie idiotyczne w sytuacji, gdy prawie każde dziecko ma bezpośrednio do czynienia z rowerem i nie musi sobie jazdy nim wcale wyobrażać!

Świetnym przykładem takiego myślenia jest zasłyszana kiedyś w barze, w którym jadłem obiad, rozmowa pewnej pani z koleżanką, która to rozmowa wprawiła mnie w osłupienie. Mowa była o tym, że lekarz zalecił owej pani ze względów zdrowotnych więcej ruchu - na przykład jazdę rowerem - ale "kiedy ona ma znaleźć czas na rower, skoro dojazd z pracy do domu tak długo jej zajmuje i gdy przyjedzie, to jest już późno...?" "Wpaść" na to, że można z tej pracy do domu dojeżdżać właśnie rowerem, było oczywiście rzeczą niemożliwą...

Tak mniej więcej wyglądało postrzeganie przez typowego Polaka roweru i rowerzystów kilkanaście lat temu. Przy takim traktowaniu roweru rzeczą jasną jest oczywiście, że trudno się spodziewać respektowania praw rowerzystów i brania ich pod uwagę jako uczestników ruchu - i to nie tylko ze strony kierowców samochodów, ale także - co może wydawać się na pozór dziwne - ze strony pieszych! Stąd też brak myślenia o infrastrukturze rowerowej wśród miejskich urzędników, stąd ścieżki rowerowe prowadzące "znikąd donikąd", budowane chyba tylko po to, aby można się było nimi wykazać w statystyce. Na te wszystkie problemy chciała właśnie zwrócić uwagę wspomniana już masa krytyczna, w której to akcji przez długi czas regularnie uczestniczyłem, a nawet przez pewien okres byłem jednym z jej animatorów ;) (obecnie zaś angażuję się - od początku istnienia tej inicjatywy - w organizację Święta Cyklicznego).

Można powiedzieć, że lata "tłuczenia" ludziom do głowy rowerowych truizmów przez masę krytyczną (i inne inicjatywy, które z czasem wokół niej wyrosły, jak choćby powstałe już w ostatnich latach Stowarzyszenie Kraków Miastem Rowerów) przyniosły efekt. Od kilku lat liczba rowerzystów w Krakowie zaczęła rosnąć lawinowo, a sama jazda rowerem wyszła wreszcie z niszy dziwactwa i czegoś, czego nie robi "normalny człowiek". Dla coraz większej liczby osób oczywiste jest, że "normalny człowiek" może jeździć rowerem do pracy, że można wybrać rower zamiast komunikacji miejskiej czy samochodu, że stojaki rowerowe np. pod sklepem, urzędem czy kinem są rzeczą zwyczajną i potrzebną. Sprawami rowerowymi zajmują sie popularne media, politycy wszelkich opcji zauważyli, że rowerzyści to także elektorat i obiecują im różne rzeczy, urząd miasta także zaczął chyba wreszcie traktować transport rowerowy poważnie, jako zagadnienie, nad którym trzeba się pochylić tak samo, jak nad innymi. "Świadomość rowerowa" polskiego społeczeństwa wciąż jeszcze co prawda odstaje kolosalnie od poziomu społeczeństw zachodnioeuropejskich, ale mimo wszystko wyraźnie widoczny jest ruch w dobrym kierunku. I dobrze. :)

 
Jak wynika z wszystkiego, co napisałem powyżej, rower na co dzień służy mi w celach typowo użytkowych. Nie znaczy to jednak oczywiście, że owo rekreacyjne wykorzystanie roweru, o którym tu była mowa powyżej, jest mi obce. Samochodziarz też jeździ samochodem i do pracy, i na weekend - tak samo i ja lubię przejechać się rowerem na jakąś przyjemną wycieczkę za miasto... Sęk jednakże w tym, że niełatwo w okolicach Krakowa znaleźć trasę, która spełniałaby dwa warunki z mojego punktu widzenia niezbędne dla udanej wycieczki. Po pierwsze, trasa musi prowadzić drogami o niewielkim ruchu samochodowym lub bez takiego ruchu. Gdy jadę rowerem do pracy lub załatwić jakąś sprawę, czasem nie mam innego wyjścia i muszę poruszać się wśród smrodliwych i niebezpiecznych samochodów. Ale bezsensem byłoby narażać się na taką niedogodność z własnej woli, gdy jadę dla przyjemności! Po drugie natomiast, trasa nie może mieć ostrych podjazdów - kolarstwo górskie to rzecz zdecydowanie nie dla mnie... Od dawna (właściwie od początku istnienia tej strony) obiecywałem, że opiszę tu kilka spełniających te warunki tras, które udało mi się znaleźć - i ciągle ta obietnica pozostaje niezrealizowana. Ale może kiedyś... :)

komentarze (1) >>>

Bo rower to jest cud maszyna...

2007-12-01

Taki tekst znajduje się na stronie głównej w opisie odsyłacza "Rower", a zaczerpnięty jest z piosenki zespołu "Żandarm", która bardzo trafnie wyraża pozytywne emocje związane z jazdą na rowerze ;-) ...

czytaj więcej >>>

 

Mądrość krakowskich urzędników kontratakuje

2021-08-25, zmodyfikowana: 2021-09-28

Wiadomo o tym od paru tygodni i miałem już wtedy o tym napisać, ale chyba byłem zbyt zły, żeby jakoś rozsądnie to ująć w słowa. A dzisiaj pojawiła się grafika, która wręcz idealnie podsumowuje całą sp ...

czytaj więcej >>>

Wkurzających wieści z Krakowa kilka

2018-07-17

Zdarzyło się w ostatnim czasie w Krakowie kilka rzeczy, mogących spowodować naprawdę głębokie wkurzenie głupotą ich autorów/pomysłodawców ...

czytaj więcej >>>

Koniec Warszawskiej Masy Krytycznej

2016-08-27, zmodyfikowana: 2016-08-28

Całe środowisko rowerowe zaskoczyła informacja o tym, że Warszawska Masa Krytyczna - najdłużej jeżdżąca w Polsce - przestaje jeździć. Zdaje się, że chyba nawet lokalni aktywiści rowerowi niewiele wied ...

czytaj więcej >>>